Nov 7, 2011

Holiday - Poland 2011

          Wyjazdy do Polski zawsze ale to zawsze wypełnione są niesamowitym natężeniem zdarzeń. Liczba osób, z którymi należy się spotkać, przywitać, uściskać i zintegrować wydawało by się osiąga połowę populacji naszego kraju :). Z odległości 2,5 tysiąca kilometrów nie wygląda to tak imponująco. Jakby nie patrzeć to dla nas najaktywniejszy okres w roku bo przecież trzeba w ciągu 7 dni streścić często rok życia niejeden raz i to niejednemu :). Wydaje się rzeczą z cyklu "science-fiction" myśl o tym aby wyciągnąć aparat i pstryknąć kilka fotek  w rodzinnym gronie, no ale z drugiej strony nie po to dźwiga się kilkukilogramowy plecak z całym osprzętem fotograficznym przez kilka ładnych godzin, żeby teraz przeleżał cały pobyt zapomniany w kącie. Podczas tej ostatniej wyprawy genialny "Ja" w całej tej gmatwaninie przedwyjazdowej zapomniałem spakować ładowarkę do baterii :). Fantastycznie nie ma co!! Oczywiście odbiło się to echem w dość sporym gronie rodzinnym. Na szczęście pozostało nieco życia w tej jednej baterii i staraliśmy się go szanować jak wodę na pustyni :). Jako, że przez większość czasu byłem zaabsorbowany wspomnianym wcześniej "integrowaniem się" z kadrą rodzinną - przyznam, że to moja ulubiona z wyżej wymienionych :) - moja ukochana żona Małgosia zajęła się wciskaniem spustu w aparacie. Będę szczery :)... nie wymyślili jeszcze takiej stabilizacji abym mógł robić wtedy jakieś sensowne fotografie :). I oto poniżej przedstawiam z dumą efekt naszej niesamowitej współpracy :). Bo przecież jak to mówią - Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej !
Miłego oglądania i pozdrawiamy wszystkich odwiedzających !



No comments:

Post a Comment